Wędrówki i Planszówki 7.0Zachełmie, 13 - 18 lipca 2025
wczasy scrabblowe

Podczas tradycyjnych dolnośląskich "Wędrówek i Planszówek" po raz siódmy spotkało się grono dziesięciorga scrabblistów w hotelu Concordia w Zachełmiu. Niezbyt liczną obsadę uzupełniło dwoje małżonków i sędzia, honorowy Prezes Polskiej Federacji Scrabble, Andrzej Lożyński. Niestety przypadki losowe wyeliminowały z udziału kilkoro z wytrwałych dotychczas uczestników "WiP". Tym niemniej debiut Bernadety Zapały z Jaworzna i powrót na wczasowe rozgrywki "starych" (ale ciągle młodych duchem) wyjadaczy — Grażyny Wesołowskiej i Jarka Michalaka z Łodzi pozwolił na zrealizowania całkiem ciekawego, choć napiętego, programu.

W skróconym do sześciu dni pobycie udało się sprawnie rozegrać pojedynki ligowe systemem "każdy z każdym" (mecz i rewanż), belgijkę, turnieje "siódemek" i 10-minutowego blitza oraz "szarlotkę". W ostatnich dwóch edycjach "WiP" triumfował Dariusz Kuć. W tym roku ponownie stargardzki Gucio całkowicie zdominował towarzystwo zwyciężając z dużą przewagą w klasyfikacji długofalowej (szczegóły w załączniku). Choć inauguracyjny niedzielny turniej blitza wygrał Zbyszek Wietecki przed Darkiem i Zosią Gajewską, w następnych konkurencjach ten drugi już nie zszedł z pierwszego miejsca podium. Tylko w belgijce podzielił się zwycięstwem z Zosią Gajewską (tu Waldek Czerwoniec zajął trzecie miejsce). W szarlotce drugi dla odmiany był Waldek, trzecia Zosia, a w "siódemkach" za Darkiem uplasowali się Zosia i Zbyszek. Stała trójca, hę! Ligę "oczywiście" wygrał i królem wczasów zasłużenie został — Dariusz KUĆ! Przybył mu trzeci pucharek do kolekcji i nagroda — kryminalna trylogia z Oslo Jo Nesbø (moim zdaniem najbardziej fascynująca część opowieści o wyczynach genialnego śledczego Harry'ego Holle). Upominki książkowe i pamiątkowe znaczki scrabblowe otrzymali wszyscy uczestnicy.

Czasu na wędrówki, zwiedzanie nieodmiennie fascynującego Dolnego Śląska i inne rozgrywki zostało niewiele, ale zadowoleni z miejscowej obsługi i wyszynku daliśmy radę — jedni trochę powłóczyli się po górach, drudzy na czterech kółkach zawitali do Doliny Bobru, zamku Wleń i Jeleniej Góry, pozostali mniej mobilni zadowolili się grą w ping-ponga, bilard, planszówki (rummikub i "Pociągi"), trenowali uparcie ulubioną grę tradycyjnie, a czasem w mniej oficjalnej wersji — np. jako tzw. "chamskie wsiury". Niby dziwactwo, ale jak wciąga! :-) W rezultacie opuściliśmy progi "Concordii" usatysfakcjonowani, obiecując sobie powrót za rok, w nie mniejszej obsadzie, być może w nowej lokalizacji i okolicznościach przyrody.